wtorek, 29 marca 2016

WAŻNE!

Zacznę do najważniejszego! To nie koniec mojej przygody z pisaniem :)
Założyłam nowego bloga http://my-secret-life-raura.blogspot.com/ .
Będzie on opowiadał moją własną historię Zmierzchu z Raurą (bo jakże by inaczej :D)
Mam nadzieję że zostaniecie ze mną i będziecie obecni na drugim blogu.
Wiem że ostatnie rozdziały nie były dobre i bardzo się różniły. Było to spowodowane moim samopoczuciem, a nie było ono za dobre.
To co czułam w danym dniu, przelewałam na bohaterów. Starałam się pisać jak najbardziej optymistycznie, ale w moim stanie ciężko było znaleźć choć trochę optymizmu.
Więc teraz pragnę wam obiecać że nowy blog będzie o wiele lepszy.
A teraz chce wam podziękować, chociaż jest was bardzo mało. za to że poświęcaliście czas na czytanie tego opowiadania.
Nie umiem pisać o moich uczuciach wię zakończe tym kolejnym podziękowaniem.
Cieszę się że byliście i mam nadzieję że widzimy się na następnym blogu.
Dziękuje wam! Cześć!

Epilog

WAŻNE! Nad tym postem pojawi się kolejny, bardzo ważny post. Przeczytajcie proszę. Dziękuje :)

To już koniec naszej historii. Minął rok od oświadczyn na plaży. Teraz siedzimy wspólnie na werandzie, silne ramiona blondyna obejmują mnie w tali, ja za to wtulam się w niego przytulając głowę do jego piersi i słuchając bicia jego serca.
Niecały rok temu wyprowadziliśmy się do Grecji, oboje podziwialiśmy ten kraj. Pobraliśmy się tutaj, a potem zaszłam w ciąże. Niedługo na świat ma przyjść nasz pierwszy synek. Tobby Lynch. Rodzice nie odzywają się do nas, powiedzieli że nie akceptują tego. Za to rodzeństwo wpada do nas czasami, między koncertami. Widzę że Ross cierpi z powodu że nie może z nimi grać, jednak też widzę że jest szczęśliwy będąc tutaj gdzie jesteśmy.
Nie musimy się już ukrywać.
-Kocham cię-Usłyszałam melodyjny głos chłopaka. - I naszego małego Tobby'ego.- Pocałował mnie a potem pogłaskał mój brzuch. -Znowu kopie.-Oznajmił uśmiechając się szeroko.
-Ja was też kocham-Uniosłam kąciki ust ku górze.
Tak kończy się nasza historia.
Teraz jesteśmy w pełni szczęśliwi, bo jesteśmy razem.


wtorek, 15 marca 2016

LBA #2

Cześć! Przychodzę do was już z drugim LBA. Tym razem nominowała mnie Vanessa Mess (http://ilovehimraura.blogspot.com/) także dziękuje za nominację i zapraszam wszystkich na bloga Vanessy!
1. Nazwa "R5"  wymawiasz po polsku czy po angielsku?
Po angielsku ;)
2. Jaki jest twój ulubiony rozdział na twoim blogu?
Chyba rozdział 9 i ostatni.
3. W której jesteś klasie?
Jestem w pierwszej gimnazjum.
4. Wiesz już co chcesz robić w życiu?
Na pewno coś związanego z muzyką :)
5. Czy uważasz, że Ross się zmienił?
Ciężko mi to przyznać, ale tak. Uważam że się zmienił.
6. Byłaś na koncercie?
Jeśli chodzi o koncert R5, to nie byłam. Zaczęli grać bardziej popową muzykę, a ja wolałam gdy grali bardziej rock ;D Ale to nie znaczy że ich nie słucham.
7. Gdzie chciałabyś mieszkać w przyszłości?
Los Angeles :D Boston.
8.Psy czy koty?
Psy! I jeszcze raz Psy.
9, Riker, Rocky czy Ross? Kogo wolisz?
Kiedyś powiedziałabym że na pewno Riker, ale teraz lubię wszystkich tak samo.
10. Czy gdybyś spotkała ich na mieście, odważyłabyś się podejść i poprosisz o zdjęcie, wiedząc, że właśnie im przerywasz w jedzeniu np.?
Gdybym miała taką okazję to na pewno. Oczywiście przeprosiłabym ich że im przerywam haha ;D
11. Masz swój ulubiony kolor lakieru do paznokci?
Pytanie nie do mnie xd Nie lubię malować paznokci.

Ja nominuję:
Vanessa Mess
Emi Delly R5er
Karcia Lynch
Carmellovxd

Moje pytania:
1. Myślicie o kolejnym blogu?
2. Na jaki koncert najchętniej byś poszła?
3. Lubisz podróżować?
4. Skąd pomysł na bloga?
5. Gdybyś mogła zrobić jedną jakąkolwiek rzecz, co by to było?
6. Czym jest dla ciebie życie?
7. W co wierzysz?
8. Jak zaczęłaś pisać?
9. Skąd czerpiesz inspiracje?
10. Najlepszy film?
11. Co myślisz o moim blogu, jeśli go czytasz?



sobota, 12 marca 2016

Rozdział 11

„Miłość nie polega na tym, aby wzajemnie sobie się przyglądać, lecz aby patrzeć razem w tym samym kierunku.”
*Laura*
Była już godzina 16:02, a o 18:00 zaczyna się bal. Wzięłam gorącą kąpiel w wannie, a potem umyłam jeszcze włosy i je wysuszyłam. Postanowiłam poprosić Rydel o pomoc w zrobieniu włosów. Zawsze miała duży talent do takich rzeczy.
-Cieszę się że idziesz z Rossem, przepraszam ale nie lubiłam tego całego Justina.- Mówiła w trakcie kręcenia moich włosów.
- Błagam cię, miał spodnie bardziej rurkowate ode mnie-Zaśmiałyśmy się. To prawda. Nosił nietypowe spodnie.
Po niedługim czasie mogłam zobaczyć efekt końcowy blondynki. Śliczne loki.
-Dziękuje że mi pomogłaś-Przytuliłam ją. Uśmiechnęła się i podeszłą do mojej szafy.-Czego szukasz?-Zapytałam.
-Jak to czego? Sukienki. Musisz ślicznie wyglądać przy moim bracie.-Zaśmiała się.
-W zasadzie to już mam wybraną.- Wyjęłam zza szafy wcześniej wymienioną rzecz. Jej mina mówiła już sama za siebie. Sama wybrałam tą suknie, jeszcze parę dni przed balem. Do tego kupiłam też buty.
-Ta suknia jest...-Zabrała ode mnie rzecz i przyłożyła do mnie. -Będziesz wyglądać w niej ślicznie, Ross padnie jak ciebie zobaczy.-Uśmiechnęła się szeroko. Podała mi ją i wepchnęła do łazienki. Założyłam suknie i obcasy, popsikałam się jeszcze moimi ulubionymi perfumami i wyszłam.
Reakcja Rydel byłą podoba na widok sukni. Podała mi jeszcze naszyjnik który dostałam od blondyna na urodziny, a później sama poszła się ubrać.
Stanęłam na przeciw lustra. Spojrzałam się w moje odbicie, uśmiechnęłam się na widok który uzyskałam. Bardzo się cieszę że idę z Rossem. Co prawda jesteśmy rodzeństwem (tylko w połowie), ale to nie znaczy że nie możemy iść razem. Ostatni raz spojrzałam się w odpicie, aż ktoś wszedł do mojego pokoju, myślałam że to Rydel, ale okazał się być to Ross. Spojrzał się na moje odpicie w lustrze. Stał chwilę w drzwiach, aż otrząsnął się i podszedł do mnie. Objął mnie od tyłu.
-Pięknie wyglądasz-Uśmiechnął się.
-Ty też niczego sobie-Odwzajemniłam uśmiech. Jego ramiona czule ujęły mnie w uścisku. Nie dbałam o to czy sukienka się pognie, albo czy piękna fryzura się rozwali. Chciałam tylko poczuć to niesamowite uczucie, gdy mnie obejmuje.
-Musimy już iść- Ujął moją dłoń, i założył na nią bukiecik.
-Śliczny, dziękuje-Uśmiechnęłam się. Złapałam go pod ramię i zeszliśmy na dół.
*Narrator*
Wszyscy weszli na parkiet. Z głośników zaczęła grać piosenka "Give Me Love".
Idealna nuta do tańca. Ross i Laura przytulili się do siebie, tak że nie było między nimi nawet centymetra przestrzeni. Kołysali się do rytmu muzyki. Tańczyli z taką pasją i miłością, że można by ją zauważyć nawet na końcu świata. Nie przejmowali się że ludzie właśnie o nich mówili. Byli niczym Romeo i Julia. Też skazani na porażkę. Bali się tego że ta historia będzie wyglądać tak samo, jak słynna opowieść. Że nie pozostaje im nic innego jak śmierć. Umrzeć z miłości. Czyżby ich jedyne wyjście?
*Ross*
-Nie chce tak żyć- Spojrzałem w oczy brunetki.
-Jak?-Zapytała.
-Nie chce żyć smutnym z braku miłości.- Odpowiedziałem, spojrzała się na mnie ze smutkiem, żalem, rozpaczą.
-Nam nie brakuje miłości. Brakuje jej zrozumienia. Jeśli wiesz co mam na myśli.
-Tak, wiem. -Odpowiedziałem.- Wyjedźmy stąd. Nic tutaj nie mamy, oprócz braku zrozumienia naszej miłości.-Oddaliliśmy się od siebie, żeby móc patrzeć sobie w oczy.
-Poczekajmy do skończenia szkoły, a potem wyjedźmy. Może na Hawaje? Co ty na to?- Uśmiechnęła się szeroko.
-Tam weźmiemy ślub i będziemy mieć gromadkę dzieci?- Zaśmialiśmy się, chociaż poniekąd było to nasze marzenie.
-Dobrze, Panie Lynch-Uśmiechnęła się słodko.
Muzyka przestałą grać, a my wyszliśmy z budynku. Noc była bardzo przyjemna, na niebie było mnóstwo gwiazd, a księżyc był w pełni. Postanowiliśmy iść nad morze, które było niedaleko.
-Obiecuje ci że nigdy nie zapomnisz tej nocy-Powiedziałem, po czym czule pocałowałem brunetkę. Uklęknąłem przed nią, a z bocznej kieszeni wyjąłem czerwone pudełko. -Laura Marie Marano wyjdziesz za mnie?
-Ja...Tak-Odpowiedziała nadal tym wszystkim zdziwiona. Włożyłem jej na palec pierścionek zaręczynowy, po czym wpadliśmy sobie w ramiona.
*Laura*
Nie mogę uwierzyć co się właśnie stało. Ross mi się oświadczył. To najpiękniejsza rzecz jaka przytrafiła mi się w życiu.
-Bóg nas za to pokara- Powiedziałam przez pocałunki. Ross nic nie powiedział tylko rozpiął mi sukienkę.
-Idziemy się wykąpać!-Krzyknął i zdjął z siebie garnitur, zostając w samych bokserkach.
-Ale...-Nie zdążyłam nic powiedzieć, blondyn wziął mnie na ręce i pobiegł w stronę morza. Woda była lodowata, ale nie przejęliśmy się tym.
Staliśmy na przeciwko księżyca, który chował się już za linię morza. Wtuliłam się mocniej w blondyna.
-Kocham cię.- Szepnął mi do ucha i czule pocałował.
-----------------------------------------------------------------------------------------
No cześć :D
Chyba nie spodziewaliście się tego co? ^-^
Brzmi jak już ostatnie rozdziały, ale to dopiero początek.
Komentujesz=Motywujesz!
Chce zobaczyć ile was tutaj jest !
Pa.
Rozixx


sobota, 5 marca 2016

Rozdział 10

Przeczytaj notatkę pod rozdziałem! Parę miesięcy później...
*Laura*
Ten sobotni poranek nie był taki jak zawsze. Był... był dziwny. Niecałe dwa tygodnie temu wróciliśmy razem z Rossem do domu. Przez ten czas nic ciekawego się nie działo, no może oprócz jednej rzeczy. Na mojej drodze pojawił się ktoś nowy. Justin. Wysoki brunet o niebieskich oczach. Spotkaliśmy się na imprezie Alex Peter. Dziewczyny Rocky'ego. Traktowałam go jak kolejnego dobrego kumpla, jednak on zakochał się. ZAKOCHAŁ SIĘ WE MNIE. Przez niecałe dwa tygodnie zakochał się we mnie. Tak ja też nadal w to nie wierzę.
Od razu postanowił się ze mną tym podzielić. Co mu odpowiedziałam, gdy spytał się czy zostanę jego dziewczyną? Tak. Durne tak, które zraniło nie tylko mnie ale też Rossa. Czemu w ogóle się zgodziłam?! Żeby uszczęśliwić rodziców. Oni zawsze powtarzali że najważniejsze jest wyjść za mąż i mieć dużą rodzinę. Też bardzo zależało im na tym żebym miała z kim iść bal maturalny. Dla nich tylko to się liczyło. Zawsze powtarzali że dobre jest jakiekolwiek szczęście niż żadne. Z Rossem ukrywając się nie byliśmy szczęśliwi. Ross znowu zaczął spotykać się z Courtney, więc wszystko dobrze się składa, prawda?
Siedzieliśmy właśnie wszyscy przy stole jedząc śniadanie, przygotowane przez Panią Lynch. Nie jestem w stanie mówić do niej mamo. Nie po tym co zdarzyło się między mną a blondynem.
-Dzisiaj macie bal maturalny tak?- Spytała szczęśliwa Pani Lynch, dokładając sobie jeszcze trochę jajecznicy.
-Tak-Odpowiedzieliśmy wszyscy.
-Ross idziesz z Courtney?-Podniósł wzrok Pan Lynch i spojrzał na blondyna.
-Nie, idę sam.- Uśmiechnął się sztucznie.- Zerwałem z nią. Zdradziła mnie.- Widać było że nie płakał z tego powodu.
-Jeju, synku.-Pani Strome zasłoniła sobie usta dłonią i z smutkiem spojrzała na syna.
-Nic takiego. Wiedziałem że z tego nic nie będzie.-Odpowiedział.- Oboje kochamy kogoś innego- Dodał cicho, patrząc na mnie.
-Nie martw się stary, ja też nie mam z kim iść-Dodał swoje trzy grosze Rocky i poklepał brata po plecach.
-Dzięki bracie-Odpowiedział z ironią w głosie.
-A ty Lauro? Z kim idziesz?- Mój wzrok skierował się na Pana Lynch.
-Yyy.. Ja... Ja idę z Justinem- Jąkałam się.
-O to miło-Uśmiechnął się i wrócił do czytania swojej gazety.
Ross spojrzał na mnie wściekły, wstał energicznie od stołu i skierował się do siłowi. Chwilę zastanawiałam się czy na iść za nim, postanowiłam iść.

*Ross*
Liczyłem na to że Laura rzuci Justina. Każdy może powiedzieć o nim jedno i to samo-Podrywacz. Co miesiąc ma inną dziewczynę, którą chce tylko przelecieć. Wkurzyłem się gdy oświadczyła że idzie z nim na bal. To jedno z ważniejszych wydarzeń w życiu, a ona chce iść z nim?
Od razu skierowałem się do siłowni, założyłem rękawice bokserskie i uderzyłem tak w worek że o mało się nie rozwalił. Usłyszałem jak ktoś wchodzi do pomieszczenia, wiedziałem że to ona.
-Ross...- Spojrzała na mnie ze smutkiem.
-Co Ross?! Myślałam że jesteś na tyle mądra że rzucisz tego pajaca.- Miałem duży napływ adrenaliny.
-Wiesz że rodzicom bardzo zależy na ślubie, dzieciach.
-A gdzie w tym wszystkim miłość i szczęście?- Spojrzałem na nią.-Przecież ty go nie kochasz, czy się mylę?
-Nie kocham go.- Odwróciła wzrok.
-To czemu z nim jesteś do cholery?- Złapałem ją za ramiona.
-Chce mieć kogoś, chce mieć odrobinę szczęścia, wiesz że będąc razem musimy się ukrywać. Nasz związek jest skazany na porażkę.- Z jej oczu poleciała fala łez. To prawda. Jednak ten związek nie był skazany na porażkę z powodu barku miłości, kochaliśmy się za mocno. To właśnie problem.
-Proszę zerwij z nim. Błagam.- Przytuliłem ją mocno. Trzymałem ją w objęciach, aż z jej telefonu zadzwonił krótki dźwięk.
-Nie ma sprawy. Załatwił to za mnie. - Nie bardzo wiedziałem o co chodzi dopóki nie pokazała mi smsa od Justina o krótkiej treści 'Zrywam z tobą '.
Przytuliłem brunetkę jeszcze mocniej. - Wiesz że z tego powodu nie jest mi nawet smutno?-Zaśmialiśmy się razem.
-Tak jak mi z powodu Courtney.-Dodałem.
-Nie mamy z kim iść na bal, to może zostańmy w domu? Zamówimy pizze. -Wyszczerzyła się słodko.
-Nie ma mowy. -Zaprotestowałem, i uklęknąłem na jedno kolano -Lauro Marano, czy uczynisz mi ten zaszczyt...-Przerwała mi.
-Chyba nie chcesz mi się oświadczyć?-Udała przerażenie.
-Zamknij się i nie przerywaj-Zaśmiałem się.-.. i pójdziesz ze mną na bal?
-Z miłą chęcią-Uśmiechnęła się i przytuliła mnie jeszcze raz.- Już jest późno muszę iść się szykować-Wybiegła szybko.
-Ach te kobiety-Zaśmiałem się i postanowiłem też iść się już pomału szykować.
----------------------------------------------------------------------------------------
Heeej. Dzisiaj taki krótki rozdział i za to bardzo was przepraszam.
Chcę też przeprosić na moją długą nieobecność.
W moim życiu ostatnio dużo się dzieje i brak mi jakiejkolwiek weny.
Przepraszam za to co jest u góry.
Obiecuję się poprawić!
Może chcielibyście żebym napisała tag: o mnie?
Lepiej mnie poznacie, i ja poznam was. Bo chciałabym żebyście też odpowiedzieli na kilka tych pytań.
Co wy na to?
Rozi xx
-