*Laura*
Każdy liść jest inny, nie ma liści identycznych w stu procentach. Są liście bardzo podobne do siebie, ale jednak czymś się różnią. Tak samo jest z ludźmi. Nie ma ludzi takich samych, ale są bardzo do siebie podobni. Podobność nie musi być między dwoma takimi samymi płciami.
Podobieństwo może być między chłopakiem i dziewczyną.
Takie jakie jest między mną, a Rossem.
Zawsze byliśmy bardzo do siebie podobni. Słuchaliśmy tej samej muzyki, lubiliśmy ten sam kolor. Było między nami, i nadal jest bardzo duże podobieństwo. To dziwne.
Dzisiaj za oknem była dla wszystkim brzydka pogoda, ale nie dla mnie. Lubię deszcz. Można posiedzieć na parapecie i popatrzeć jak jego krople spływają po szybie.
Wczoraj gdy był u mnie Ross, rodzice przyłapali go gdy ode mnie wychodził.
Wydarli się, i dostaliśmy zakaz spotykania się.
Dlaczego oni tak bardzo go nie lubią?
Schodząc z parapetu, na którym była moja ulubiona książka, upadła a z niej wyleciała mała karteczka z moim najukochańszym cytatem.
"Przyjaciele są jak ciche anioły, podnoszą nas gdy upadamy"
Odłożyłam książkę i skierowałam się w stronę salonu gdzie siedzieli uśmiechnięci moi rodzice.
-Możecie mi powiedzieć dlaczego nie lubicie Lynchów? Dlaczego zabraniacie mi się spotykać z Rossem?- Do moich oczu wtargnęły łzy, bo wiedziałam że rozmowa na ten temat dobrze się nie kończy.
- Nie będziemy o tym teraz rozmawiać- Odpowiedział surowo tato, nawet na chwilę nie odciągając wzroku od telewizora.
- A kiedy?! Kiedy będzie czas?! - Zasłoniłam im telewizor. - Przez całe życie będziecie mówić że jeszcze nie czas?- Wydarłam się, a we mnie zaczęło się już gotować.
-Nie takim tonem gówniaro- Odezwała się mama. Nigdy do mnie tak nie powiedziała. Nie w ten sposób.
-Gówniara? Ja jestem gówniarą?- Odpowiedziałam.
Uderzył mnie. Nie mogę uwierzyć że to zrobił. Mój tato, w właśnie mnie uderzył.
Pobiegłam jak najszybciej na górę. Słyszałam tylko wołanie mamy.
Wyjęłam torbę i zaczęłam się pakować. Wszystkie najpotrzebniejsze rzeczy.
Przed wyjściem spojrzałam jeszcze na mój policzek i oko.
Policzek był czerwony, a oko zaczynało puchnąć.
Wybiegłam z domu ignorując słowa rodziców.
Biegłam ile sił w nogach, ani na chwilę nie zatrzymując łez.
Wiedziałam jaki jest mój cel. Gdzie biegnę.
Ross nie pytając, od razu zaprowadził mnie do swojego pokoju i tuląc mnie do siebie wypytywał mnie co się stało. Opowiedziałam mu wszystko w skrócie.
- Nie wierzę że mógł cię uderzyć- Powiedział smutno.- Pokaż to- Spojrzał na zaczerwienione miejsce.- Przyniosę ci lód. Odpowiedziałam krótkie okej. A za chwilę zobaczyłam blondyna z lodem zawiniętym w ręczniku.
-Dziękuje.- Powiedziałam, przykładając lód do oka i policzka.
I wtedy do pokoju weszła mama Rossa. Zaniemówiła na mój widok, a ja przygotowałam się na najgorsze, ale w zamian przytuliła mnie mocno.
Ja, jak również i blondyn staliśmy bardzo zdziwieni.
-Laura, jak miło cię widzieć.- Do pokoju wszedł pan Lynch.
-Długo cię już nie widzieliśmy- Odezwała się Pani Lynch.
-Mamo, wy... wy nie krzyczycie?- Zapytał zdziwionym głosem Ross.
-Moi rodzice krzyczeli jak zobaczyli Rossa.- Dokończyłam
-My nie byliśmy za tym żebyście się rozstali. - Odpowiedzieli wspólnie państwo Lynch.
- To może państwo wiecie dlaczego moi rodzice tak tego bardzo chcieli- Podeszłam bliżej ich.
-Wiemy, i chcemy wam to już powiedzieć. Ale twoi rodzice też muszą przy tym być. To jest długa historia, i nie jest raczej miła.
Przestraszyłam się.
Jednak czym prędzej zadzwoniłam po rodziców, chociaż nie chciałam ich teraz widzieć.
Gdy już przyjechali, zasiedliśmy wszyscy (rodzeństwo Rossa i moja siostra też) w salonie. Zasiadłam koło zdenerwowanego jak ja Rossa.
-Słuchajcie i nam nie przerywajcie. - Powiedział Mark (Lynch)- Reszta rodzeństwa wie o całej spawie. Wy jesteście w połowie rodzeństwem.
Ja jestem waszym prawdziwym Ojcem. Ross, twoją mamą jest Strome, a Laura twoją Ellen. Dawno temu jak jeszcze was nie było, znałem Ellen, była moją pierwszą dziewczyną.
Damiano dowiedział się że nie mógł być Ojcem, więc zwrócili się o pomoc do mnie.
Nie wiedzieliśmy że się będziecie przyjaźnić. Nie chcieliśmy tego, żebyście nigdy nie dowiedzieli się prawdy.
-Jesteście rodzeństwem - Posumował mój tata, a właściwie to Ojczym.
--------------------------------------------------------------------------------------
No cześć.
Wiem że dawno mnie nie było i za to chce bardzoooo przeprosić.
Nie myśleliście chyba o takiej akcji, co?
No przyznajcie się ;)
3 komentarze=Next :D
Super rozdział :*
OdpowiedzUsuńCzekam na next ♡
Super czekam na next ☺
OdpowiedzUsuń