"Wszystko zaczęło się w tą noc. Moje życie obróciło się do góry nogami."
Leżałam na łóżku z książką w ręku i słuchawkami na uszach, kiedy do mojego pokoju wtargnęła wesoła przyjacółka. Wyrwała mi z rąk "Szeptem", zamknęła pośpiesznie.
-Wstawaj, idziemy na imprezę.- Powiedziała wesoło Katie, moja najlepsza przyjacółka.Wysoka blondynka, z niebeskimi jak ocean oczami. Katie od zawsze była optymistą, nie to co ja forever pesymista. Jest jedną z tych dziewczyn które ubierają się dosyć wyzywająco, dbają o swój zewnętrzny wizerunek i kochają się bawić. Kiedyś też zmieniała chłopaków jak rękawiczki, ale zmieniło się to kiedy poznała Rachela. Wysokiego (ponad 1.90) bruneta. Motocykl, wulgaryzm i skórzana kurtka. To cały on.
-Nie mam ochoty iść, przecież wiesz że nie lubię imprez. - Odebrałam od niej swoją książkę, ale nie dane było mi ją otwotrzyć, bo znowu mi ją zabrała.
-Wiem że jesteś pesymistą i nie lubisz się bawić, ale no weź, bedzie fajnie!-Zachęciła mnie gestami ręki, i pociągnęła tak że musiłam wstać.
-No dobra, ale to wyjątek, więc się nie przyzwyczajaj.- Skomentowałam i otworzyłam szafę z ubraniami. Wyjęłam z niej białą sukienkę do kolan i z rękawami trzy-czwarte. Pokazałam ją przyjaciółce.
-Może być?- Zapytałam, przykładając ubranie do swojego ciała.
-Dziewczyno to jest impreza, a nie ślub. - Pociągnęła mnie do swojego pokoju i wyjęła z szafy czarną skórzaną sukienkę ledwo zakrywającą cokolwiek. Podała mi i popchnęła do łazienki. Niechętnie przymierzyłam i wyszłam z pokoju czystości. Ubranie ledwo sięgało mi do połowy ud, a co do dekoldu to już nie wspomnę. Katie podała mi jeszcze czarne buty przypominające glany, tylko że były na obsanie. Dostałam jeszcze krótką skórzną kurtkę.
-Nie wyjdę tak! - Odpowiedziałam, co w zamian dostałam crop-top i spodeki z wysokim stanem, które na kieszeniach miały ćwierki. Buty i kurtkę zostwiłam. Wzięłam szybki prysznic, pomalowałam się i wyszliśmy.
*Klub Angeles*
Dużo ludzi. Alkohol i narkotyki. Tak wyglądał ten klub. Nie lubiłam takich miejsc. Chłopacy tylko patrzą którą dziewczynę zaciągnąc do łóżka. Usiałam przy barze i zamówiłam sobie dinka z pomarańczą. Po chwili poczułam jakiś dotyk na swoim udzie, byłam przekonana że to Katie, jednak usłyszałam męski głos.
-Podobają mi się takie dziewczyny jak ty- Szepnął mi jakiś koleś na około 27 lat.
-A mi tacy faceci jak ty nie więc się odczep- Powiedziałam surowo, i myślałam że pójdzie sobie. Jednak myliłam się. Dotykał mnie tak gdzie nie powinien. I mówi czego też nie powinien. - Możesz się ode mnie odczepić?- Zapytałam zdenerwowana. Usłyszłam tylko po chwili jak podchodzi do niego ktoś i udeża go dosyć mocno w nos. Spojrzałam na tego kogoś. Wysoki, bardzo przystojny blondyn, około w moim wieku (18 lat). Ubrany w dziórawe spodnie, białą koszulkę z jakimś napisem i skórzaną kurtkę.
Starszy koleś nie był mu dłużny, i zaczęła się wojna. Próbowałam ich rozdzielić, przez co uderzyłam blondyna. Nie powiem bolało.
Razem z tajemniczym blondynem zostaliśmy wyprowadzeni przez ochronę.
-Jak tak można, przecież to jego powinni wyrzucić, pieprzeni ochroniarze.- Rzucił w stronę wyżej wymienionych panów. Dopiero teraz spojrzał na mnie. Zilustrował mnie wzrokiem, i wyciągnął rękę.
-Ross.- Uścisnęłam jego dłoń.
-Laura.- Uśmiechnęłam się. Zobaczył moją dłoń, była trochę zaczerwieniona.- Przepraszam że cię uderzyłam.-Skrzywiłam się.
-Nie ma sprawy. Myślisz że dostałem pierwszy raz?- Spytał sarkastycznie. Było pewne już po jego umięśnionej posturze że nie pierwszy raz się bił. -Chodź pojedziemy do mnie. -Podszedł do swojego motocykla.
-Mam jechać do ciebie?- Otworzyłam oczy z niedowierzenia.
-Wsiadaj-Podał mi kask-No chyba się nie boisz?-Zaśmiał się.
-Pfff.. jasne że nie.- Ubrałam kask i wsiadłam na motor.
*U Rossa*
Po wejścu do jego mieszkania, które dzieli z... uwaga uwaga z Rachelem. Zobaczyłam że leciała mu krew koło brwi, i miał torchę sine oko. Powiedziałam że się tym zajmę. Zrobiłam mu opatrunek, i podałam lód na oko.
-Ci się chyba bardziej przyda- Uśmiechnął się i podał mi lód. Przyłożyłam go do pięści. Usiedliśmy w salonie na kanapie i gadaliśmy, kiedy nagle spojrzeliśmy sobie w oczy, i pocałowaliśmy się. Całowaliśmy się długo i namiętnie, kiedy przerodzio się to w coś głębszego.
*Teraźniejszość*
Jedna noc, a zmieniła wszystko. Pierwszy chłopak od czasów mojego ex, pierwszy raz, ciąża. Tak zaszłam wtedy w ciążę. Te cztery głupie miesiące temu. Moja mama ciągle wypytuje się kogo to jest dziecko, ale nie mogę jej tego powiedzieć.
Zakochałam się w Rossie. Spotykaliśmy się jeszcze miesiąc, kiedy dowiedzieliśy się że będziemy przrodnim rodzeństwem. Moja mama i jego tato, postanowili się ożenić. My nawet nie wiedzieliśy że oni się spotykają, a tu od razu mówią nam o zaręczynach. Dzisiaj przychodzą do nas na kolację. Boję się, ponieważ Ross nie wie że jestem w ciąży, w ciąży z nim.
Ubrałam najbardziej szeroką bluzę jaką miałam, ale i tak nie zakrywała mi brzucha. Chociaż to czwarty miesiąc, jestem już gruba jak słoń.
-Kochanie, czemu tak bardzo chcesz zakryć brzuszek?- Do pokoju weszła moja mama.
-No właśnie wyglądasz jak seksi mama-Skomentowała Katie. Za to właśnie ją kocham.
-Nie chce żeby się dowiedzieli że jestem w ciąży. -Powiedziałam smutno. Nie chciałam tego dziecka. Nie teraz.
-Kotku, to jest nie uniknione- Mama pocałowała mnie w czoło i wyszła. Położyłam się na łóżku i czekałam na tą kolację która miała być piekłem.
*Kolacja*
-Tak, Laura jest w ciąży.- Nie słuchałam o czym rozmawiają, ale to przykuło moją uwagę.
-Jak to w ciąży?- Spytał trochę nerwowo Ross. Chociaż nie byliśmy razem, czułam jakbym go właśnie zdradziła
-Już w czwartym mięsciącu- Skomentowałą mama z uśmiechem. Kiedy mama i jej partner rozmawiali, blondyn jakby zaczął nerwowo się nad czymś zastanawiać.
-Kto jest Ojcem?-Spytał nagle. Wszyscy spojrzeli się na mnie. Ja nie odpowiedziałam, tylko pobiegłam do swojego pokoju. Nie musiałam długo być sama, gdy do pokoju wtargnął Ross. Niezbyt zadowolony Ross. Zamknął szczelnie drzwi, żeby nikt nic nie słyszał.
-Poznaliśmy się cztery miesiące temu, kochaliśmy się. Tóż później jak się spotkaliśmy wymiotowałaś. To moje dziecko? Prawda?- Uklęknął przede mną. Był zdenerwowany.- Odpowiedź mi- Podnósł głos.
- Tak- Powidziałam słabym głosem.- Nie powiedziałam ci bo nie chciałam takiej reakcji. Nie możemy mieć razem dziecka. Jesteśmy rodzeństwem, a nawet gdybyśmy nim nie byli to i tak ty do mnie nic nie czujesz..- i w tej chwili Ross mnie pocałował. Delikatnie. Czułam się jak trzy merty nad niebem.
-Kocham cię. Wychowamy razem to dziecko. Ono jest cząstką nas- Dotchnął mojego brzuszka.
*Parę miesięcy później*
Rodzice nie zaakceptowali nas, dlatego postanowiliśmy wyjechać. Razem z naszym małym synkiem Mike'em. Moja przyjacółka i jej chłopak pojechali z nami, żeby pomóc przy małym.
*Dwa lata później*
Spodziewamy się drugiego dziecka. Tym razem dziewczynki. Załatwiliśmy potajemny ślub. Teraz żyjemy szczęśliwie.
-----------------------------------------------------------------------------
Oto przed państwem One Shot.
Rozdział już niebawem się pojawi.
Mam nadzieję że się spodoba.
Komentarz motywuje !!
Cudowny OS!
OdpowiedzUsuńJak ja lubię, gdy OS'y kończą się happy endem. Podobał mi się twój. Mimo że są przyrodnim rodzeństwem to są razem.
Czekam na next. :*
cudowny *.*
OdpowiedzUsuńŚwietny :*
OdpowiedzUsuńPisz tak dalej
OdpowiedzUsuńPisz tak dalej
OdpowiedzUsuń