środa, 20 stycznia 2016

Rozdział 8.

"Przy­jaciele są jak ciche anioły, które pod­noszą nas, gdy nasze skrzydła za­pom­niały jak latać"

*Narrator*
Ostatni miesiąc szkoły minął Laurze i Rossowi bardzo szybko, ale czy dobrze? Nie można tak powiedzieć. Coraz bardziej zaczęli oddalać się od siebie i innych. Zamykając się w pokoju, z książką i słuchawkami na uszach, w których leciała tylko smutna melodia. Nie rozmawiali ze sobą tak jak dawniej, bolało ich to jak na siebie patrzeli, nie mogąc się przytulić ani pocałować. Blondyn coraz bardziej popadał w nałóg palenia.
Już jutro mają wyjechać na dwa tygodnie do babci Lynch. Sami we dwoje. Siedzieli teraz obaj w pokoju, pakując się do wyjazdu. Nie odzywali się do siebie, ale co chwile zerkali na siebie z Nienacka. Lynch spakował się jako pierwszy, i wyszedł na balkon żeby zapalić. Po chwili dołączyła do niego brunetka.
-Daj zapalić.- Powiedziała siadając koło niego na ławce.
-Ty palisz?-Wyszczerzył oczy z zdziwienia.
-Od niedawna, ale tylko od czasu do czasu.- Odpowiedziała nie wykazując żadnych emocji.
Brązowooki wyjął z kieszeni paczkę papierosów i podał je dziewczynie.
-Dzięki-Oddała mu paczkę, i zapaliła.
-Nie popadaj lepiej w nałóg-Powiedział po chwili ciszy, patrząc w gwiazdy na niebie.- To cię zniszczy.
-A ciebie? Ciebie zniszczyło?-Zapytała patrząc na niego, on tylko spuścił głowę.
-Bardzo. I nadal niszczy.- Odpowiedział po chwili namysłu.
-To czemu nic z tym nie zrobisz?- Obróciła się do niego bokiem, i spytała bardzo emocjonalnie.
-Bo mam związane ręce, nic z tym nie mogę zrobić.- Niby rozmawiali o nikotynie, a jednak było w tym coś więcej. Taka jakby zagadka.
-Ross, to nasz oboje niszy wiesz o tym.- Powiedziała ze smutkiem. Tak bardzo potrzebowała jego ramienia.
-Wiem.- Skomentował. Długo nie czekała, aż przyciągnie ją do siebie i przytul. Od razu zrobiło się jej lżej. Tak jakby jedno przytulenie mogło wyleczyć wszystkie rany.

Wyruszyli wcześnie rano. Słonce jeszcze nie wstało. Nie chcieli nikogo obudzić, więc pakowali ostatnie rzeczy bardzo cicho. Co jakiś czas zerkali na siebie, czasami ich spojrzenia się zetknęły. Zastanawiali się co takiego zrobili żeby teraz tak cierpieć. Coraz bardziej przestali wierzyć w Boga, bo jak w niego wierzyć skoro cały czas życie ich rani. Każde z nich chciałoby na chwilę zniknąć. Na chwilę zapomnieć o wszystkim.

Po czterogodzinnej podróży, wreszcie byli u celu. Przed dwójką młodych ukazał się piękny, mały, urządzony w starym stylu dom. Mimo że dom był mały były w nim tylko dwa pokoje, salon połączony z kuchnią i łazienka, to i tak był przepiękny.
*Laura*
Dom chociaż był niewielki, był bardzo przytulny już z zewnątrz. Nie musieliśmy długo czekać, kiedy Babcia Rossa wyszła nas przywitać. Jak na taki wiek, jest bardzo zadbaną kobietą.
-Dzień Dobry-Od razu przytuliła nas mocno, aż od razu poczułam się pewniej.
-Ty jesteś Laura- Uśmiechnęła się szeroko.- Dobrze cię w końcu spotkać.-Przytuliła mnie ponownie.
-Mi Panią też miło w końcu poznać-Odwzajemniłam uśmiech.
Pogadaliśmy jeszcze chwilkę na dworze. Dowiedziałam się że po drugiej stronie domu, znajduje się ogromny basen. W przeszłości Pani Lynch była zawodową pływaczką. Wygrała kilka złotych medali.
-Nie wiem jak będzie z spaniem. Mam tylko jeden pokój wolny-Powiedziała gospodyni.
-Mogę się przespań na kanapie-Uśmiechnął się słodko blondyn.
-Jest jeden problem, Ell i Riker zarwali mi kanapę, a nowa jeszcze nie przyszłą.-Razem z Rossem zaśmialiśmy się.
-W sumie to się nie dziwię-Oznajmił z śmiechem Ross.- Babciu nie martw się coś wymyślimy. A ja idę teraz popływać- Znikł szybko za drzwiami łazienki.
-Lauro może pomożesz mi z kolacją? - Chociaż wyjechaliśmy wcześnie rano, to dzień szybko się zleciał.
-Oczywiście- Razem udaliśmy się do kuchni.

*Ross*
Po skończonej kolacji usiedliśmy całą trójką przy kominku. Babcia usiadła na jej ulubiony bujany fotel. Siedzieliśmy w przyjemnej ciszy. Czasami zerkałem na brunetkę. Nie była szczęśliwa.
-Co między wami jest?-To pytanie nas rozwaliło. Razem z Laurą spojrzeliśmy się na Babcię.
-Ale.. o co babci chodzi?- Jąkałem się.
-Spotkaliście się przed tym jak rodzice wyjawili wam prawdę, no nie?- Wiedzieliśmy już o co babci chodzi.
Nawet jeśli znałaby prawdę, można jej ufać. Zawsze miałem z babcią najlepszy kontakt.
-Tak, jakiś długi czas przed tym. -Powiedziałem zgodnie z prawdą.
-Coś się wtedy zdarzyło prawda?- Po prostu przytaknęliśmy. - Ja już pójdę się położyć, wam też radzę. Dobranoc- Odpowiedzieliśmy krótkie 'dobranoc', i zostaliśmy sami. Usiadłem za brunetką i przytuliłem ją. Posiedzieliśmy jeszcze chwilę, aż stwierdziliśmy że już czas się położyć. Wykąpaliśmy się i zostało nam zorganizowanie jak śpimy.
-To ja wezmę koc, jedną kołdrę ,poduszkę i położę się na ziemi.-Skomentowałem.
-Nie musisz-Uśmiechnęła się i położyła się do łóżka. Poklepała miejsce koło siebie.
-Na pewno?- Położyłem się. Nie czekałem długo aż przytuliła się do mnie. Tak właśnie zasnęliśmy.
-------------------------------------------------------------------------------------
Przepraszam za to co jest u góry.
Ten rozdział totalnie mi nie wyszedł.
Obiecuję że się poprawię.
Po prostu trochę teraz w moim życiu się dzieje, i jakoś nie umiem się skupi,
a na dodatek mam grypę.
Mam nadzieję że wybaczycie.
Loff ju !


niedziela, 17 stycznia 2016

One Shot #2

*15.02.2016, Los Angeles. Dom Katie i Laury.*
"Wszystko zaczęło się w tą noc. Moje życie obróciło się do góry nogami."
Leżałam na łóżku z książką w ręku i słuchawkami na uszach, kiedy do mojego pokoju wtargnęła wesoła przyjacółka. Wyrwała mi z rąk "Szeptem", zamknęła pośpiesznie.

-Wstawaj, idziemy na imprezę.- Powiedziała wesoło Katie, moja najlepsza przyjacółka.Wysoka blondynka, z niebeskimi jak ocean oczami. Katie od zawsze była optymistą, nie to co ja forever pesymista. Jest jedną z tych dziewczyn które ubierają się dosyć wyzywająco, dbają o swój zewnętrzny wizerunek i kochają się bawić. Kiedyś też zmieniała chłopaków jak rękawiczki, ale zmieniło się to kiedy poznała Rachela. Wysokiego (ponad 1.90) bruneta. Motocykl, wulgaryzm i skórzana kurtka. To cały on.
-Nie mam ochoty iść, przecież wiesz że nie lubię imprez. - Odebrałam od niej swoją książkę, ale nie dane było mi ją otwotrzyć, bo znowu mi ją zabrała.
-Wiem że jesteś pesymistą i nie lubisz się bawić, ale no weź, bedzie fajnie!-Zachęciła mnie gestami ręki, i pociągnęła tak że musiłam wstać.
-No dobra, ale to wyjątek, więc się nie przyzwyczajaj.- Skomentowałam i otworzyłam szafę z ubraniami. Wyjęłam z niej białą sukienkę do kolan i z rękawami trzy-czwarte. Pokazałam ją przyjaciółce.
-Może być?- Zapytałam, przykładając ubranie do swojego ciała.
-Dziewczyno to jest impreza, a nie ślub. - Pociągnęła mnie do swojego pokoju i wyjęła z szafy czarną skórzaną sukienkę ledwo zakrywającą cokolwiek. Podała mi i popchnęła do łazienki. Niechętnie przymierzyłam i wyszłam z pokoju czystości. Ubranie ledwo sięgało mi do połowy ud, a co do dekoldu to już nie wspomnę. Katie podała mi jeszcze czarne buty przypominające glany, tylko że były na obsanie. Dostałam jeszcze krótką skórzną kurtkę.
-Nie wyjdę tak! - Odpowiedziałam, co w zamian dostałam crop-top i spodeki z wysokim stanem, które na kieszeniach miały ćwierki. Buty i kurtkę zostwiłam. Wzięłam szybki prysznic, pomalowałam się i wyszliśmy.
*Klub Angeles*
Dużo ludzi. Alkohol i narkotyki. Tak wyglądał ten klub. Nie lubiłam takich miejsc. Chłopacy tylko patrzą którą dziewczynę zaciągnąc do łóżka. Usiałam przy barze i zamówiłam sobie dinka z pomarańczą. Po chwili poczułam jakiś dotyk na swoim udzie, byłam przekonana że to Katie, jednak usłyszałam męski głos.
-Podobają mi się takie dziewczyny jak ty- Szepnął mi jakiś koleś na około 27 lat.
-A mi tacy faceci jak ty nie więc się odczep- Powiedziałam surowo, i myślałam że pójdzie sobie. Jednak myliłam się. Dotykał mnie tak gdzie nie powinien. I mówi czego też nie powinien. - Możesz się ode mnie odczepić?- Zapytałam zdenerwowana. Usłyszłam tylko po chwili jak podchodzi do niego ktoś i udeża go dosyć mocno w nos. Spojrzałam na tego kogoś. Wysoki, bardzo przystojny blondyn, około w moim wieku (18 lat). Ubrany w dziórawe spodnie, białą koszulkę z jakimś napisem i skórzaną kurtkę.
Starszy koleś nie był mu dłużny, i zaczęła się wojna. Próbowałam ich rozdzielić, przez co uderzyłam blondyna. Nie powiem bolało.
Razem z tajemniczym blondynem zostaliśmy wyprowadzeni przez ochronę.
-Jak tak można, przecież to jego powinni wyrzucić, pieprzeni ochroniarze.- Rzucił w stronę wyżej wymienionych panów. Dopiero teraz spojrzał na mnie. Zilustrował mnie wzrokiem, i wyciągnął rękę.
-Ross.- Uścisnęłam jego dłoń.
-Laura.- Uśmiechnęłam się. Zobaczył moją dłoń, była trochę zaczerwieniona.- Przepraszam że cię uderzyłam.-Skrzywiłam się.
-Nie ma sprawy. Myślisz że dostałem pierwszy raz?- Spytał sarkastycznie. Było pewne
 już po jego umięśnionej posturze że nie pierwszy raz się bił. -Chodź pojedziemy do mnie. -Podszedł do swojego motocykla. 
-Mam jechać do ciebie?- Otworzyłam oczy z niedowierzenia.
-Wsiadaj-Podał mi kask-No chyba się nie boisz?-Zaśmiał się.
-Pfff.. jasne że nie.- Ubrałam kask i wsiadłam na motor.
*U Rossa*
Po wejścu do jego mieszkania, które dzieli z... uwaga uwaga z Rachelem. Zobaczyłam że leciała mu krew koło brwi, i miał torchę sine oko. Powiedziałam że się tym zajmę. Zrobiłam mu opatrunek, i podałam lód na oko.
-Ci się chyba bardziej przyda- Uśmiechnął się i podał mi lód. Przyłożyłam go do pięści. Usiedliśmy w salonie na kanapie i gadaliśmy, kiedy nagle spojrzeliśmy sobie w oczy, i pocałowaliśmy się. Całowaliśmy  się długo i namiętnie, kiedy przerodzio się to w coś głębszego.

*Teraźniejszość*
Jedna noc, a zmieniła wszystko. Pierwszy chłopak od czasów mojego ex, pierwszy raz, ciąża. Tak zaszłam wtedy w ciążę. Te cztery głupie miesiące temu. Moja mama ciągle wypytuje się kogo to jest dziecko, ale nie mogę jej tego powiedzieć.

Zakochałam się w Rossie. Spotykaliśmy się jeszcze miesiąc, kiedy dowiedzieliśy się że będziemy przrodnim rodzeństwem. Moja mama i jego tato, postanowili się ożenić. My nawet nie wiedzieliśy że oni się spotykają, a tu od razu mówią nam o zaręczynach. Dzisiaj przychodzą do nas na kolację. Boję się, ponieważ Ross nie wie że jestem w ciąży, w ciąży z nim.
Ubrałam najbardziej szeroką bluzę jaką miałam, ale i tak nie zakrywała mi brzucha. Chociaż to czwarty miesiąc, jestem już gruba jak słoń.
-Kochanie, czemu tak bardzo chcesz zakryć brzuszek?- Do pokoju weszła moja mama.
-No właśnie wyglądasz jak seksi mama-Skomentowała Katie. Za to właśnie ją kocham.
-Nie chce żeby się dowiedzieli że jestem w ciąży. -Powiedziałam smutno. Nie chciałam tego dziecka. Nie teraz.
-Kotku, to jest nie uniknione- Mama pocałowała mnie w czoło i wyszła. Położyłam się na łóżku i czekałam na tą kolację która miała być piekłem.
*Kolacja*
-Tak, Laura jest w ciąży.- Nie słuchałam o czym rozmawiają, ale to przykuło moją uwagę.
-Jak to w ciąży?- Spytał trochę nerwowo Ross. Chociaż nie byliśmy razem, czułam jakbym go właśnie zdradziła
-Już w czwartym mięsciącu- Skomentowałą mama z uśmiechem. Kiedy mama i jej partner rozmawiali, blondyn jakby zaczął nerwowo się nad czymś zastanawiać.
-Kto jest Ojcem?-Spytał nagle. Wszyscy spojrzeli się na mnie. Ja nie odpowiedziałam, tylko pobiegłam do swojego pokoju. Nie musiałam długo być sama, gdy do pokoju wtargnął Ross. Niezbyt zadowolony Ross. Zamknął szczelnie drzwi, żeby nikt nic nie słyszał.
-Poznaliśmy się cztery miesiące temu, kochaliśmy się. Tóż później jak się spotkaliśmy wymiotowałaś. To moje dziecko? Prawda?- Uklęknął przede mną. Był zdenerwowany.- Odpowiedź mi- Podnósł głos.
- Tak- Powidziałam słabym głosem.- Nie powiedziałam ci bo nie chciałam takiej reakcji. Nie możemy mieć razem dziecka. Jesteśmy rodzeństwem, a nawet gdybyśmy nim nie byli to i tak ty do mnie nic nie czujesz..- i w tej chwili Ross mnie pocałował. Delikatnie. Czułam się jak trzy merty nad niebem.
-Kocham cię. Wychowamy razem to dziecko. Ono jest cząstką nas- Dotchnął mojego brzuszka.
*Parę miesięcy później*
Rodzice nie zaakceptowali nas, dlatego postanowiliśmy wyjechać. Razem z naszym małym synkiem Mike'em. Moja przyjacółka i jej chłopak pojechali z nami, żeby pomóc przy małym.
*Dwa lata później*
Spodziewamy się drugiego dziecka. Tym razem dziewczynki. Załatwiliśmy potajemny ślub. Teraz żyjemy szczęśliwie.
-----------------------------------------------------------------------------

Oto przed państwem One Shot.
Rozdział już niebawem się pojawi.
Mam nadzieję że się spodoba.
Komentarz motywuje !!