środa, 16 września 2015

One Shot 1. ' Serce płacze, ale usta wciąż się śmieją'

26.06.2015 rok
Zakończenie roku szkolnego. 
Najbardziej oczekiwany dzień przez wszystkich uczni, można odpocząć od nauczycieli, wyjechać na upragnione wakacje i chodzić dowolnie na imprezy do rana. 
Jednak jedna osoba-dziewczyna Laura Marano, piękna brunetka o ciemnych oczach, nie była zadowolona z tego powodu. Gdy jej rodzice trzy lata temu zginęli w pożarze, a jej jedyna siostra zostawiła ją i uciekła razem ze sowim chłopakiem i ich dzieckiem. Ta cała sytuacja wprowadziła ją w głęboką depresję. Zaczęła się krzywdzić, i robi to do dzisiaj. 
Po paru miesiącach pozbierała się trochę  i wynajęła swoje malutkie mieszkanie na obrzeżach miasta. 
Na wakacje znalazła sobie bardzo dobrze płatną pracę, jako pomoc domowa w domu Państwa Lynch. Nie była zadowolona że to akurat tam będzie musiała pr
pracować, ponieważ znała Państwa Lynch. 
Kiedy była mała razem z jej siostrą przyjaźniły się z ich dziećmi, ale ich drogi się rozeszły kiedy jej siostra Vanessa i najstarszy z rodzeństwa Lynch- Riker, zerwali zaręczyny. 
Brunetka nie chciała tam pracować, ale potrzebowała pracy a co najbardziej pieniędzy żeby się utrzymać. 
*3 dni później, oczami Laury* 
Ze snu wybudził mnie mój kochany budzik, który wskazywał godzinę 6:00. 
Pośpiesznie wstałam i zabierając wcześniej wyszukane ciuchy  , udałam się do łazienki zrobić poranne czystości. Zrobiłam lekki makijaż , a moje lokowane włosy upięłam w wysoki kucyk żeby nie przeszkadzały mi w pracy. 
Wyszłam z pokoju czystości i skierowałam się do mojej małej kuchni. Wyjęłam z szafki potrzebne rzeczy do zrobienia naleśników, i zaczęłam je robić. 
Mój ściśnięty żołądek ze stresu nie pozwolił mi na zjedzenie więcej niż jednego małego kęsa. Zrezygnowałam więc z jedzenia i po odświeżeniu swojego oddechu, wyszłam powoli z domu. Droga nie zajęła mi dużo czasu więc bardzo szybko dotarłam do ich domu. 
Wydech i wdech, wydech i wdech- Powtarzałam sobie, po zapukaniu w drzwi. 
Nie musiałam długo czekać, aż w drzwiach pojawiła się jak zawsze uśmiechnięta Pani Lynch. 
-Dzień dobry kochana! - Przywitała mnie jak zawsze ciepło. 
-Dzień dobry- Uśmiechnęłam się i weszłam do środka. 
-Słuchaj, tutaj masz listę zadań które trzeba zrobić- podała mi listę- My dzisiaj wyjeżdżamy do cioci na trzy dni, ale w domu zostaje Ross i Riker, także jak coś się stanie to pytaj się ich - Uśmiechnęła się i razem weszłyśmy do salonu gdzie siedziała prawię cała rodzinka, z wyjątkiem Rossa. 
Kiedyś byliśmy najlepszymi przyjaciółmi.. Kiedyś.. 
- Laura? Cześć kochana!- Rydel, jedyna córka Państwa Lynch podbiegła do mnie i mnie przytuliła. Reszta rodziny postąpiła podobnie, tylko najstarszy z rodzeństwa siedział sam smutny. - On nadal nie może się pozbierać bo Van- Oznajmiła mi blondynka. 
- Dobra dzieci słuchajcie, musimy już jechać- Ogłosił Pan Lynch.
Wszyscy zabrali swoje rzeczy i pojechali, a ja wzięłam się za uzupełnianie listy. 
Zadanie 1 
Zrób śniadanie, i zanieś proszę Rossowi do jego pokoju. 
A później podaj mu jego leki.
Leki? To Ross jest chory? - Pomyślałam. Nie przejęłam się tym za bardzo i zaczęłam robić śniadanie .
Po zrobieniu udałam się na piętro. Na moje szczęście pokoje były podpisane, więc łatwo dostałam się do pokoju blondyna. 
Zrobiłam wdech i wydech, zapukałam do jego pokoju. Odpowiedział ciche 'proszę' i weszłam. 
Jego pokój był raczej w ciemnych barwach , ale też był bardzo przyjemny. Na ścianie wisiały trzy gitary. Pamiętam że rodzeństwo Lynch, od zawsze było utalentowane muzycznie. 
Postawiłam śniadanie na jego stoliczku koło łóżka. 
- H-Hej - Usiadł na łóżku. Było widać że jest bardzo zmęczony i smutny.
- Cześć- Uśmiechnęłam się. Nie wiedziałam że nasze spotkanie po latach będzie wyglądać tak. - Mam nadzieję że lubisz naleśniki- Uśmiechnęłam się ponownie. 
-Jasne, uwielbiam je- Zabrał się za jedzenie. 
- Twoja mama napisała mi na kartce że mam podać ci jakieś leki-Oznajmiłam.- Jesteś na coś chory?-Spytałam.
-Leżą one na biurku. To nic takiego - Uśmiechnął się ponownie. - Dawno cię nie widziałem- Powiedział, ale ja nie przykułam na tym większej uwagi. Podałam mu jego leki i wróciłam do kontynuacji zadań z listy. Jednak jego choroba nie dawała mi spokoju. 
*Wieczór*
Kiedy już zrobiłam wszystkie zadania, postanowiłam zajrzeć jeszcze do Rossa i podać mu wieczorne leki. Weszłam do jego pokoju wcześniej pukając. 
Nie zastałam go w pokoju, ale jego drzwi do prywatnej łazienki były zamknięte. 
Pewnie się kąpie-Pomyślałam. Gdy chciałam już wyjść, usłyszałam cichy płacz dochodzący z łazienki. Podbiegłam do niej szybko i zapukałam.
-Ross? Wszystko okej?- Zapytałam, jednak nie dostałam żadnej odpowiedzi. 
Postanowiłam wejść, ale co tam zobaczyłam wywołało u mnie panikę. 
Ross stał nad zlewem pełnym krwi. - Boże Ross-podbiegłam do niego szybko. 
-Zadzwoń na pogotowie- Oznajmił słabym głosem. 
*Parę godzin później* 
Jesteśmy już od paru godzin w szpitalu, Riker jechał z nami. 
Nikt nie chce nam powiedzieć o stanie zdrowia Rossa. Postanowiłam powiadomić rodziców blondyna, oznajmili że za niedługo będą. 
W czasie czekania, postanowiłam dopytać się trochę Rikera, o chorobie jego brata. 
- Riker, na co chory jest Ross?- Usiadłam koło niego.
- To ty nie wiesz?- Spytał zdziwiony. Pokiwałam przecząco głową. - Ross ma białaczkę. Dlatego dzisiaj leciało mu tak dużo krwi z nosa. 
Jego odpowiedz, mnie przeraziła. Białaczkę? Przecież Ross to chłopak który zawsze miał pełno w sobie energii.
Z oczu poleciało mi parę łez.  Z sali wyszedł lekarz i powiedział nam że możemy do niego wejść. Riker ustąpił mi, więc mogłam wejść pierwsza. 
-Dlaczego mi nie powiedziałeś?- Usiadłam na krześle obok jego łóżka. Wyglądał bardzo źle. 
-Nie widzieliśmy się tyle lat, i miałem zacząć od tego że jestem chory. 
- Nie, ale nie musiałeś mnie okłamywać mówiąc że to nic takiego. 
-Bo to nic takiego- Miło że widać było w jego oczach zmęczenie, on uśmiechnął się. 
-Jak się czujesz?- Wypuściłam głośno powietrze z ust. 
- Dobrze- Nie. On wcale nie czuł się dobrze. Było to po nim widać- A jak u ciebie? 
-Dobrze- Nie. Nie było u mnie dobrze.
--------------------------------------------------------------------------------------
Hej! Oto pierwsza część One Shota! 
Co o niej myślicie? 


wtorek, 15 września 2015

Rozdział 3

"Sa­mot­ność nie ma nic wspólne­go z bra­kiem towarzystwa"

*Laura*

Otworzyłam oczy i mimowolnie spojrzałam na zegar. Wskazywał on tak zwaną godziną "diabła" czyli trzecią nad ranem. Spojrzałam na swoje ubranie, nie przypominało ono piżamy tylko wczorajszy strój. Usiadłam i próbowałam przypomnieć sobie wczorajszy dzień. Ross...Rozmowa...Balkon, a potem już nic nie pamiętam. Mój wzrok skierowałam, na miejsce obok mnie. Przestraszyłam się. Spał tam nie kto inny jak blondyn, wyżej wymieniony. 
Szturchnęłam go palcem. Obrócił się w moją stronę, ale dalej spał. Szturchnęłam go jeszcze kilka razy, ale ani drgnął.
-Ross- Wyszeptałam do jego ucha, ale też nic nie pomogło.- Wiem!- Szepnęłam zwycięsko. Kiedyś jak byliśmy mali, a Ross nie chciał się obudzić to zawsze dawałam mu buziaka w policzek a wstawał od razu. Nachyliłam się do policzka blondyna, a on otworzył oczy.
- Co ty robisz? - Podparł się rękami. 
- Nie dało się ciebie obudzić, więc przeszłam do punktu wyjścia. - Powiedziałam, patrząc mu w oczy po czym zeszłam z łózka. 
- Aaa- Pokiwał głową ze zrozumieniem.- Całus na obudzenie, pamiętam- Zaśmiał się cicho. - Wiesz, mi to tam pasuje - Wstał i nadstawił policzek, a ja uśmiechnęłam się i lekko go spoliczkowałam. 
- Nie pamiętasz o swojej dziewczynie? Jak jej było..- Zamyśliłam się na jej imieniem.- Cour..Courtney?
- Ty naprawdę jesteś zazdrosna- Zaśmiał się. 
- NIE JESTEM.- Powiedziałam, leciutko wkurzona. - Co tutaj robisz? I czemu spałeś W MOIM ŁÓŻKU?- Stanęłam przed nim, opierając ręce w pasie. 
- Gdy wchodziłaś do pokoju, przewróciłaś się i upadłaś a potem straciłaś przytomność.- Oznajmił i obrócił mnie do lustra, wskazując na ranę która widniała na moim czole. 
- Oł..- Syknęłam dotykając rany.
- Masz jakiś plaster?- Spytał patrząc na mnie w lustrze. 
Weszłam do mojej osobistej łazienki i wyjęłam z niej plaster. Chłopak zabrał mi go i przykleił na moją ranę. Szepnęłam "dzięki", siadłam na łóżku i myślałam. 
- O czym tak myślisz?-Siadł bardzo blisko mnie że aż stykaliśmy się ciałami. Poczułam coś dziwnego, ale nie przejęłam się tym bardzo. 
- O...tym jak tu Cię wydostać z domu żeby mama nie zauważyła- Odpowiedziałam. 
- Chyba już za późno! - wstał i popatrzył na drzwi z przerażeniem. 
Słychać było jak ktoś wędruje do mojego pokoju. 
Pospiesznie wstałam i zaczęłam panikować co mam zrobić z Rossem, popchnęłam go na balkon, a on się schylił żeby schować się za dość wysokim parapetem. I wtedy do pokoju weszła moja  mama.
- Nie śpisz? - Usiadła obok mnie. 
- Nie jakoś nie mogę- Uśmiechnęłam się krzywo. 
- Słuchaj mam coś dla ciebie - Podała mi stertę listów. 
- Co to? -  wzięłam je do ręki i spojrzałam na mamę. 
-Uznałam że muszę ci w końcu je dać, nie chce przed tobą ich ukrywać. To listy od twojego dawnego przyjaciela Rossa- I wtedy zapadła cisza. Czemu nie dała mi ich wcześniej? 
Dotknęła mojej ręki, spojrzała mi smutno w oczy i wyszła. 
Cały czas patrzyłam na listy. Otworzyłam pierwszy i zaczęłam czytać. 
Nim się zorientowałam blondyn siedziałam koło mnie, a ja czytałam już 10 list. Było ich sporo, więc odstawiłam je i spojrzałam na Rossa. 
Listy były napisane od serca, miłe i kochane. Chciałam mu to powiedzieć, ale w tej chwili po prostu zabrakło mi głosu, tak jakby w gardle utknęła mi wielka kula. Między nami zapadła cisza, ale nie na długo. Nie mogłam dużej czekać, i po prostu go przytuliłam. Przez chwile myślałam że mnie odtrąci, ale on przytulił mnie mocniej. 
-Czy to znaczy że dalej jesteśmy przyjaciółmi?- Spytałam, będąc nadal w jego objęciach. 
-Zawsze byliśmy- Odpowiedział.
*Ross* 
Trwaliśmy w uścisku jeszcze chwilę, aż Laura oderwała się ode mnie. 
-Teraz musimy cię ewakuować- Zaśmiała się i wstała.
-No wiesz co, jak możesz wyrzucać swojego przyjaciela z domu?- Udałem obrazę, a potem rzuciłem się na nią (bez skojarzeń, proszę ;) xd-Od.Aut.) i zacząłem ją łaskotać. 
-Nie! Proszę nie!- Krzyczała, dusząc się ze śmiechu. 
-Kochanie wszystko okej?- Z dołu było słychać głos jej mamy. 
-Tak mamo!- Odkrzyknęła, a po chwili razem z wybuchnęliśmy śmiechem. 
-----------------------------------------------------------------------------------------
Witam wszystkich! 
Przepraszam że z rozdziałem przychodzę dopiero teraz, ale wróciłam dopiero pod koniec wakacji, a potem trzeba było wrócić do szkoły. 
Miałam z nią kilka problemów, przez co nie mogłam pisać.
Naprawdę bardzo was przepraszam. 
Piszę coraz gorzej i za to też przepraszam.
Co myślicie o One Shocie?
Chcielibyście?