piątek, 10 lipca 2015

Rozdział 1.

"Ty­lu wokół "chi­rurgów", a żaden "gip­su" na złama­ne ser­ce nie założy."
Ważne ! Zmieniłam trochę prolog. 
*Laura*
Obudził mnie głośny dzwięk moje telefonu "Znowu zapomniałam go wyciszyć "-Pomyślałam i z kwaśną miną podniosłam dzwoniący przedmiot, nie patrząc kto dzowni-odebrałam. 
-Halo?-Spytałam,zaspanym głosem.
-Musisz mnie wysłuchać.-Odezwał się głos, którego nie chciałam teraz słyszeć. 
-Ross,proszę daj mi spokój- Usiadłam, wzdychając. Kolejny raz dzwonił. Nie dawał mi spokoju. Codziennie po parę razy. 
-Proszę, daj mi szansę- Mówi błagalnym głosem. 
-Dasz mi w końcu spokój?- Mówię już zmęczona. Wstaję i zabieram rzeczy, które wczoraj sobie przygotowałam. 
-Nie dam, dopóki się ze mną nie spotkasz -Mówi szybko. 
Wchodzę do łazienki, opieram się zlew i patrzę w swoje odbicie. 
-Niech będzie. Za pół godziny w parku.- Uległam mu. Przecież nie dał by mi spokoju.
- Jest! -Krzyczy szczęśliwy. Rozłączam się i szybkim ruchem, ubieram się oraz ułożyłam włosy. 
Pakują w moją ulubioną torbę kilka potrzebnych mi rzeczy, wyszłam z pokoju i skierowałam się w stronę kuchni. Na krześle przed blatem, siedziała moja kochana mama a wokół niej pełno papierów. 
-Cześć mamo!- Uśmiechnęłam się serdecznie, podchodząc do kosza z owocami. 
-Oo.. cześć córeczko- Odwzajemniła uśmiech. Zabrałam z koszyka jabłko i zaczęłam je jeść. -Wychodzisz gdzieś dzisiaj?-Zadała pytanie, na które nie wiedziałam jak odpowiedzieć, a przecież nie mogę skłamać bo nie umiem. 
-Yyy...Idę... się przejść. SAMA- Jąkałam się.
-Em.. Okej. Miłego dnia- Uśmiechnęła się, a ja czym prędzej wyszłam z kuchni. 
Spojrzałam na zegarek. Pora już wyjść. Umyłam szybko zęby, zabrałam torbę, ubrałam buty i wyszłam. 
Dzisiaj jest dosyć chłodny dzień jak na moje miasto, i chociaż mam na sobie tylko cienką bluzkę, nie przejęłam się tym zbytnio. Doszłam do parku, zatrzymałam się na chwilę i zrobiłam parę wdechów i wydechów. Weszłam i na samym początku, ujrzałam go.
Uśmiechnął się do mnie lekko, tak jakby nie wiedział czy powinien. Odwzajemniłam go, a w brzuchu poczułam dziwne uczucie, tak jakby latało w nim pełno motyli. 
Wzdrygnęłam się i podeszłam do niego. 
-H-hej - Powiedział niepewnie, uśmiechając się. 
- Cześć- Starałam się być obojętna. 
- Może usiądziemy?- Usiadł, a ja po nim. Siedzieliśmy daleko siebie, ale nie trwało to długo bo on przybliżył się do mnie. -Słuchaj, jest mi naprawdę przykro że tyle przeze mnie cierpiałaś. Ja też cierpiałem. Nawet nie wiesz, jak bardzo. Nie chciałem tego,uwierz, ale nie miałem innego wyjścia- Mówił cały czas patrząc mi się w oczy. Czułam że mówi prawdę. Cały czas coś mówiło mi żebym mu wybaczyła. Przecież to nie jego wina. - Wy-Wybacz mi- Smutek widać w oczach, i to właśnie widziałam w jego. 
-Ross,ja... ja nie wiem- Odwróciłam wzrok. "przecież to nie jego wina" Moja podświadomość miała rację. -Wybaczam ci- Powiedziałam bardzo cicho, ale on to usłyszał.
-Naprawdę?- Wyprostował się szczęśliwy. - Boże, jak się cieszę!- Uśmiechnął się. 
Chciałam coś powiedzieć, ale przerwała mi wysoka bardzo ładna brunetka.
-Z czego się tak cieszysz?- Zapytała.
-Courtney?- Ross wstał szybko, bardzo zdziwiony. 
- Cześć- Uśmiechnęła się.- A kto to?
- To Laura. Moja.. przyjaciółka- Powiedział, niepewnie.- Laura. To Courtney. Moja.. dziewczyna.
- Kto?- Wstałam, bardzo zdziwiona. 
---------------------------------------------------------------------------------------------------------
Hej Miśki!
Przepraszam was że dopiero teraz, ale nie miałam weny. 
Jak może zauważyliście zmieniłam trochę prolog. 
Jeśli przeczytałeś to proszę skomentuj. :))
Do zobaczenia. 


2 komentarze:

  1. Świetny rozdział :)
    Czekam na next :*

    OdpowiedzUsuń
  2. Jest super :*
    juz nie mogę sie doczekać rodzialu two :*

    OdpowiedzUsuń