Ważne ! Zmieniłam trochę prolog.
*Laura*
Obudził mnie głośny dzwięk moje telefonu "Znowu zapomniałam go wyciszyć "-Pomyślałam i z kwaśną miną podniosłam dzwoniący przedmiot, nie patrząc kto dzowni-odebrałam.
-Halo?-Spytałam,zaspanym głosem.
-Musisz mnie wysłuchać.-Odezwał się głos, którego nie chciałam teraz słyszeć.
-Ross,proszę daj mi spokój- Usiadłam, wzdychając. Kolejny raz dzwonił. Nie dawał mi spokoju. Codziennie po parę razy.
-Proszę, daj mi szansę- Mówi błagalnym głosem.
-Dasz mi w końcu spokój?- Mówię już zmęczona. Wstaję i zabieram rzeczy, które wczoraj sobie przygotowałam.
-Nie dam, dopóki się ze mną nie spotkasz -Mówi szybko.
Wchodzę do łazienki, opieram się zlew i patrzę w swoje odbicie.
-Niech będzie. Za pół godziny w parku.- Uległam mu. Przecież nie dał by mi spokoju.
- Jest! -Krzyczy szczęśliwy. Rozłączam się i szybkim ruchem, ubieram się oraz ułożyłam włosy.
Pakują w moją ulubioną torbę kilka potrzebnych mi rzeczy, wyszłam z pokoju i skierowałam się w stronę kuchni. Na krześle przed blatem, siedziała moja kochana mama a wokół niej pełno papierów.
-Cześć mamo!- Uśmiechnęłam się serdecznie, podchodząc do kosza z owocami.
-Oo.. cześć córeczko- Odwzajemniła uśmiech. Zabrałam z koszyka jabłko i zaczęłam je jeść. -Wychodzisz gdzieś dzisiaj?-Zadała pytanie, na które nie wiedziałam jak odpowiedzieć, a przecież nie mogę skłamać bo nie umiem.
-Yyy...Idę... się przejść. SAMA- Jąkałam się.
-Em.. Okej. Miłego dnia- Uśmiechnęła się, a ja czym prędzej wyszłam z kuchni.
Spojrzałam na zegarek. Pora już wyjść. Umyłam szybko zęby, zabrałam torbę, ubrałam buty i wyszłam.
Dzisiaj jest dosyć chłodny dzień jak na moje miasto, i chociaż mam na sobie tylko cienką bluzkę, nie przejęłam się tym zbytnio. Doszłam do parku, zatrzymałam się na chwilę i zrobiłam parę wdechów i wydechów. Weszłam i na samym początku, ujrzałam go.
Uśmiechnął się do mnie lekko, tak jakby nie wiedział czy powinien. Odwzajemniłam go, a w brzuchu poczułam dziwne uczucie, tak jakby latało w nim pełno motyli.
Wzdrygnęłam się i podeszłam do niego.
-H-hej - Powiedział niepewnie, uśmiechając się.
- Cześć- Starałam się być obojętna.
- Może usiądziemy?- Usiadł, a ja po nim. Siedzieliśmy daleko siebie, ale nie trwało to długo bo on przybliżył się do mnie. -Słuchaj, jest mi naprawdę przykro że tyle przeze mnie cierpiałaś. Ja też cierpiałem. Nawet nie wiesz, jak bardzo. Nie chciałem tego,uwierz, ale nie miałem innego wyjścia- Mówił cały czas patrząc mi się w oczy. Czułam że mówi prawdę. Cały czas coś mówiło mi żebym mu wybaczyła. Przecież to nie jego wina. - Wy-Wybacz mi- Smutek widać w oczach, i to właśnie widziałam w jego.
-Ross,ja... ja nie wiem- Odwróciłam wzrok. "przecież to nie jego wina" Moja podświadomość miała rację. -Wybaczam ci- Powiedziałam bardzo cicho, ale on to usłyszał.
-Naprawdę?- Wyprostował się szczęśliwy. - Boże, jak się cieszę!- Uśmiechnął się.
Chciałam coś powiedzieć, ale przerwała mi wysoka bardzo ładna brunetka.
-Z czego się tak cieszysz?- Zapytała.
-Courtney?- Ross wstał szybko, bardzo zdziwiony.
- Cześć- Uśmiechnęła się.- A kto to?
- To Laura. Moja.. przyjaciółka- Powiedział, niepewnie.- Laura. To Courtney. Moja.. dziewczyna.
- Kto?- Wstałam, bardzo zdziwiona.
---------------------------------------------------------------------------------------------------------
Hej Miśki!
Przepraszam was że dopiero teraz, ale nie miałam weny.
Jak może zauważyliście zmieniłam trochę prolog.
Jeśli przeczytałeś to proszę skomentuj. :))
Do zobaczenia.
Świetny rozdział :)
OdpowiedzUsuńCzekam na next :*
Jest super :*
OdpowiedzUsuńjuz nie mogę sie doczekać rodzialu two :*